czwartek, 18 kwietnia 2013

przepraszam.

Wiem,że większość z Was liczy na NN,ale...
przykro mi.
Na jakiś czas zawieszam tego bloga. 
Jeśli macie co do tego pytania... Kierujcie je na aska. Ode mnie tyle.
Cześć.

ask.

środa, 3 kwietnia 2013

8.

Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na chłopaka, po czym przymknęła oczy, dając się ponieść chwili. Nastolatek coraz nachalniej całował jej delikatną skórę,  a Rose widocznie się to podobało.
Chłopak złożył ostatni i w dodatku bardzo delikatny, pocałunek na jej drobnym ramionku i śmielej już, zerknął na dziewczynę.
-Kocham Cię. Kocham jak wariat. Nie chcę byś pomyślała,że zależy mi tylko na tym.
Ciemnowłosa pokręciła szybko głową, przecząc insynuacjom.
-Nie. Nie myślę tak. Miłość...to nie tylko słowa. -Przerwała i objęła swoimi drobnymi dłońmi twarz blondyna. - To również czyny. nawet takie. Miłość to wsparcie, zaufanie...ale również pożądanie. Coś w tym nienaturalnego?
-Skąd.
Chłopak cicho się zaśmiał, po czym łobuzersko się uśmiechnął, ukazując przy tym niewielki dołeczek w swoim policzku. Rosalie od razu oczy zabłyszczały. Nigdy nie czuła się tak, jak teraz. Czuła,że Allan jest dobrą dla niej osobą,że jej nie skrzywdzi,że ją...kocha.  Przygryzła wnętrze policzka i skinęła głową.
-Nie bój się. Znam Cię. Wiem,że nie zależy Ci tylko na tym.
Kciukiem pogładziła jego skroń. Nie trzeba było blondynowi powtarzać tego dwa razy. Uśmiechnął się i sekundę później wpił się w usta dziewczyny, które same się o to prosiły. Jedną dłonią gładził jej lekko zaróżowiony policzek, drugą zaś delikatnie trzymał suwak od jej bluzy, który stopniowo zjeżdżał w dół, tym samym powoli przechodząc do 'sedna'.  Kiedy już wykonał zadanie w stu procentach, uśmiechnął się sam do siebie- i tym razem śmielej- zdjął zbędny ubiór dziewczyny. Brązowooka szybko zareagowała i sprawnie złapała po dwóch stronach dół koszulki Allan'a i szybko ją z niego ściągnęła, przez co musieli przerwać dość namiętny pocałunek. Rzuciwszy t'shirt, gwałtownie (ponownie) wpili się w swoje usta, które pragnęły tylko tego.
-Kocham....Cię...
Chłopak wyszeptał, z niewielkimi przerwami do ucha dziewczyny te dwa magiczne słowa, które podziałały na nią jeszcze bardziej. Dłonie nastolatek oparł po obu stronach głowy dziewczyny i nieśmiało spojrzał na klatkę piersiową dziewczyny, która szybko się unosiła i z powrotem opadała. Niewiele myśląc niemalże zerwał jasny top szatynki,a ta cicho się zaśmiała.
-No, dość brutalnie kochanie.
Wyszeptała, odrywając się na kilka chwil od swojego obiektu pożądania.
-Cały ja!
Zakpił i dłonią złapał ramiączko niebieskiego koronkowego stanika dziewczyny i zsunął najpierw jedno, następnie drugie, ułatwiając sobie nieco.
-Bez obaw...
Dziewczyna wyszeptała prawie że bezgłośnie i wyginając się lekko w łuk, umożliwiła całkiem chłopakowi pole do popisu. On od razu wiedział co robić. Powędrował dłońmi pod plecy Rose i łapiąc zapięcie od stanika, powoli je odpiął. Rzucił 'ustrojstwo' w kąt i się zaśmiał.
-Mmmm...Od razu lepiej.
Wyszeptał i składając pocałunki na szyi dziewczyny, bardzo powoli kierował się coraz to niżej.

_________________________
Wiem wiem! MASAKRA. Wybaczcie. 
Nie wiem czy dalej będę to pisać... Niszczę tę historię tymi wypocinami.

środa, 20 marca 2013

7.

Kiedy w końcu oderwałam się od ust chłopaka, spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Oparłam głowę o jego tors i delikatnie westchnęłam. Dłonią pogładziłam jego udo, a on się cicho zasmiał.
-Wiesz,że to troszkę łaskocze?
Spytał tonem małego chłopca, a ja uniosłam głowę  i przyjrzałam mu się uważnie.  Jego oczy błyszczały.
-Jesteś szczęśliwy?
Siadłam nieco wygodniej, opierając  się plecami o oparcie, ale wpatrywałam się w Allan'a, próbując odgadnąć o czym myślał. Jednak to mi się nie udało, więc postanowiłam czekać na jego odpowiedź.
-A co to za pytanie?
Otworzył oczy nieco szerzej i koniuszkiem języka przejechał po swojej dolnej wardze.  Posmutniałam i spuściłam wzrok.
-Mała, wiesz o co mi chodzi. -Szepnął i na moim ramieniu zaczął składać delikatne pocałunki. -Chodziło o...No...dlaczego  o to spytałaś tak nagle?
Odwróciłam się przodem do niego, tym samym zabierając mu swoje ramię, które nadal było "męczone" przez jego malinowe wargi. Przysunęłam się bliżej chłopaka i delikatnie się uśmiechnęłam.
-No wiesz... Jesteś tutaj...-przerwałam na moment, by wziąć głębszy oddech i kontynuowałam dalej- ze mną i... Więc jesteś, czy nie?
Zawsze gdy się denerwowałam, zaczynałam mówić nieco chaotycznie, bez ładu i składu. Pokręciłam głową, niezbyt zadowolona ze swoich wypowiedzi.
-Bardzo!
Słysząc ton chłopaka, niemal nie spadłam z łóżka. Wyrwał mnie z moich zamyślań bardzo szybko. Zasmialam się, uderzając go w klatkę piersiową.
-Głośniej się nie dało?!
Syknęłam, udając niezadowoloną i poruszyłam zabawnie brwiami.
-Oj zamilcz kobieto w końcu!
Mruknął tuż przed moimi ustami i ponownie tego dnia, złożył na nich czuły pocałunek.
-Wariat...
Wyszeptałam między kolejnymi to pocałunkami, koncentrując się nad czulościami, którym wydało się nie być końca.

*NARRATOR*

-Sądzisz,że na jak długo jeszcze mamy...- Chłopak przygryzł lekko dolną wargę dziewczyny, po czym ją puścił, uśmiechając się łobuzersko.-Wolną chatę?
Po tym pytaniu, Rose się zaśmiała. Allan za to popatrzył na nią nie bardzo rozumiejąc jej rozbawienia.
-A Ciebie co tak bawi?
-Bo dobrze wiem co masz na myśli potworze!
-A więc tak się bawimy? To teraz w ogóle Cie nie puszcze i co będzie?!
Nastolatek próbował przybrać poważny ton, ale nie udało mu się to na tyle ile chciał.  Złapał obiema rękami nadgarstki dziewczyny i przytrzymał je za plecami  dziewczyny.
-Ej! Dobrze wiesz,że nie dam rady ci się wyrwać! To nie fair!
Dziewczyna pisnęła, na co blondyn zareagował smiechem.
-To Ci skarbie nie pomoże.
Tymi słowami zakończył potyczkę słowną i delikatnie, jak gdyby bał się zrobić Rosalie krzywdę, położył ją na wielkim, miękkim łóżku, a sam teraz znajdował się nad nią, nie przestając się uśmiechać.
-Wiedziałam...Tylko jedno Ci w głowie.
-Masz rację. Ciągle siedzisz w mojej głowie cwaniaro.
-Wygodnie mi tam jak widać.
-Mhmmmm...
Chłopak zamruczał do ucha długowłosej i ustami zaczął wędrować po kolei od szyi, poprzez policzek, ramiona, a kończąc na okolicach dekoltu dziewczyny.
-Allan...
Słysząc cichy głos, chłopak, lekko uniósł głowę, tak by spojrzeć dziewczynie w oczy i nic nie mówiąc, samym spojrzeniem 'zapytał' o pozwolenie. Dziewczyna przymknęła lekko powieki i skinąwszy głową, powoli je otworzyła. Dała mu swobodę. Pełną swobodę, którą każdy na jego miejscu by już dawno wykorzystał.
-Kocham Cie...
Jeszcze raz szepnął jej czułe słowa na ucho i powrócił to wcześniej rozpoczętych pocałunków...

_______________________________
Bardzo zjebałam?
Uważam,że tak,ale... :c

no a teraz...Jak myślicie...Co będzie dalej? Dojdzie do czegoś, czy jednak któreś z nich stchórzy? A może macie jeszcze inne wizje? Chetnie poczytam!

sobota, 23 lutego 2013

6.

*nadal oczami Allan'a*
Rozejrzałem się dookoła,uważnie zapamiętując co gdzie jest. Po mojej lewej znajdowały się dwa pomieszczenia,zamknięte,ale domyślałem się,że jednym z pomieszczeń była ogromna garderoba, zaś po prawej, znajdował się jeden pokój, którego drzwi były lekko uchylone. Zmrużyłem lekko oczy by móc lepiej dostrzec co znajdowało się w środku. Czując jak wpadam na dziewczynę, o mało co się nie wywróciłem. Dziewczyna patrząc na mnie, wybuchnęła śmiechem.
-Aż tak bardzo Ci się spieszy do tego pokoju?
Spytała, poruszając zabawnie brwiami, a kąciki jej ust drgnęły śmiało ku górze. Zlustrowałem ją od stóp do głów i spojrzałem za jej ramię.
-No prooooszęę...
Wyszeptałem jej do ucha i lekko cmoknąłem ustami, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk. Ciemnooka pokręciła szybko głową, wiedząc,że mnie tym doprowadza do szału. Zrobiłem podkówkę, licząc,że jednak się zgodzi.  Ta jednak stała niewzruszona.
-No to nie.
Prychnąłem cicho i założyłem ręce na piersi, odwracając się do dziewczyny tyłem, a przodem do barierki przy schodach. Specjalnie mruczałem coś pod nosem, by wzbudzić zainteresowanie Rose.
-To ja przylatuję z Kanady do Nowego York'u tylko dla Ciebie,a Ty mi tak...Zapamiętam sobie...
Wyszeptałem i czując drobne dłonie, które od tyłu mnie objęły, uśmiechnąłem się zadowolony.
-Powinnaś mi to wynagrodzić jakoś...
Wyszeptałem i odwracając się przodem do Rosalie, wtuliłem twarz we włosy dziewczyny, a ona się cicho zaśmiała.Była niesamowicie urocza. Swoją obecnością poprawiała mi nastrój.
-Skoro tak ładnie prosisz..
Stwierdziła,odsuwając się ode mnie i oboje ruszyliśmy już pewniej w stronę jej pokoju. Dziewczyna uchyliła bardziej drzwi i już miała zamiar mnie wpuścić,ale spojrzałem na nią głupkowato i od razu zrozumiała aluzję.Weszła,a następnie ja po niej, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna od razu siadła na brzegu łóżka,a ja szybkim krokiem podszedłem do okna. Wziąłem kilka głębokich wdechów. Pomyśleć,że za osobą, którą kocham, zdołałem wyjechać ze swojego miasta, a nawet kraju. Że za nią pojechałbym dalej gdyby trzeba było. To...coś niesamowitego. Włożyłem ręce do kieszeni i kilka sekund później, poczułem jak czyjeś dłonie, ponownie mnie obejmują. Automatycznie się uśmiechnąłem. Wyjąłem jedną dłoń ze swojej kieszeni i przejechałem delikatnie po włosach, po czym dłonią złapałem rękę Rose.
-Kocham Cię.
Wyszeptałem tuż przed jej ustami, które chwilę później złączyły się z moimi. Od razu poczułem to, co zawsze czułem kiedy byłem tak blisko niej.

*oczami Rose*
Ta chwila mogłaby się nie kończyć. Nie dość,że chłopak, którego darzyłam ogromnym uczuciem, przyjechał za mną z Kanady aż do Nowego York'u, to jeszcze byliśmy cholernie szczęśliwi. Czego chcieć więcej?
-Ja Ciebie również.
Wyszeptałam w odpowiedzi do blondyna. Ten przerwał pocałunek, patrząc tymi swoimi cudownie czekoladowymi tęczówkami, prosto w moje oczy. Na moich policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce.
-Awww,słodko wyglądasz jak się zawstydzasz.
Powiedział po czym łobuzersko się uśmiechnął.Odwróciłam się od niego i siadłam na łóżku, czekając aż chłopak zrobi to samo. Nie chciałam by kiedykolwiek mnie opuścił. Nie mogłam na to pozwolić,ale bałam się,że to wkrótce może się stać.
-Allan, nie zostawisz mnie, prawda?
Spytałam z zauważalnym smutkiem w głosie, jak i oczach. Chłopak szybko mnie do siebie przytulił.
-Nie ma nawet takiej opcji.
Każde słowo,które wypowiadał było dla mnie niczym miód dla uszu. Kochałam jego głos,to jak się uśmiechał... Każdy milimetr jego ciała. Czując jak całuje moją skroń, zagryzłam lekko dolną wargę. Chłopak z pocałunkami zjeżdżał coraz niżej. Najpierw policzek, następnie delikatne pocałunki składał na mojej szyi. Zerkał tylko co chwilę, by dostać pozwolenie na dalsze kroki. Zaśmiałam się melodyjnie i siadłam w końcu na wprost od chłopaka, po turecku.
-Masz moje pozwolenie.
Wyszeptałam i w jednej chwili, nawet nie zorientowałam się kiedy, leżałam, a Allan nade mną górował. Ponownie się uśmiechnął i do mojego ucha zaczął szeptać coraz to różne słowa. Ciężko mi było cokolwiek wyłapać, gdyż nawet nie mogłam się skupić, kiedy znajdował się tak blisko mnie. Moje myśli zaczęły się ze sobą plątać, co powodowało lekkie zamieszanie w mojej głowie.
-Jesteś...najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem...
Wyszeptał a ja spojrzałam mu prosto w oczy.
-Gdyby nie ja...Poznałbyś lepszą.
Stwierdziłam i widząc rozbawienie na jego twarzy, zmrużyłam lekko oczy.
-Co Cię bawi?
Spytałam nie bardzo rozumiejąc czemu się śmiał.
-Nie chcę nikogo innego. Chcę tylko Ciebie.
Zaoponował, a ja mimowolnie wpiłam się w jego malinowe wargi, które same się o to prosiły.


________________________
No, troszkę zwlekałam,ale wybaczycie,prawda?
Taaak, wszystko dzieje się szybko,ale...nie myślcie sobie!
Każdy kto chce być informowany o NN, niech napisze w komentarzy, bym mogła go zapisać. Tylko piszcie poprawnie nazwy, by potem problemu nie było.

sobota, 16 lutego 2013

5.

*oczami Rose*

-Wariat z Ciebie.
Szepnęłam z szerokim uśmiechem na ustach. Czując jego malinowe wargi na swoich, zdecydowałam się tego ani na moment nie przerywać. Wiedziałam,że w każdej chwili mogę spóźnić się na samolot,ale czy może być coś ważniejszego od osoby którą się kocha? Czy ja właśnie, przed samą sobą, przyznałam,że go kocham? No, może niedosłownie,ale...przyznałam.
-Zostaniesz?
Chłopak odsunął się ode mnie kilka centymetrów, by móc na mnie spojrzeć, tym samym przerywając wcześniej pocałunek. Poczułam,że mi mało.
-Allan...
-Nie! Powiedz,że zostaniesz!
W jego głosie słychać było rozgoryczenie. Popatrzyłam na niego z troską i starałam się uśmiechnąć, by dodać mu otuchy, ale na nic
-Proszę...
Szepnął i oparł swoje czoło o moje. Patrzyłam mu tak w oczy po czym się nieco odchyliłam i stanęłam na palcach kiedy on się wyprostował. Pocałowałam lekko czubek jego nosa i się zaśmiałam.
-Wiesz,że nie mogę.
-Nieprawda! Możesz. Ty...Ty po prostu nie chcesz...
Dodał ze smutkiem, a ja poczułam niesamowite ukłucie w sercu, jak i żołądku. Poprawiłam torbę, którą miałam na ramieniu i popatrzyłam na jego dłonie, które miał w kieszeni. Zawsze tak robił, kiedy był zły. Jak gdyby bał się,że może zrobić komuś krzywdę. Wiedziałam,że w jego obecności, będę zawsze bezpieczna. Zwilżyłam wargi językiem i biorąc kosmyk włosów za ucho, w końcu na niego spojrzałam.
-Prędzej...Tobie uda się wyjechać ze mną...Niż mi tutaj zostawić.
Poinformowałam go i słysząc,że samolot odlatuje za pół godziny, popatrzyłam na Allan'a smutnym wzrokiem.
-Nie chcę Cię tu zostawiać,ale...
-Jadę z Tobą.
Stwierdził jak gdyby nigdy nic i stanął przodem do kierunku,w którym mieliśmy iść.
-S...słucham?
Spytałam, otwierając przy tym szerzej oczy. Blondyn wziął do ręki moją walizkę i zaczął po prostu iść przed siebie. Odwracając się za siebie, spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-No lecisz czy zostajesz tutaj?
Zaśmiał się,a ja wciąż skołowana dogoniłam chłopaka.

*Oczami Allan'a*

Nie mogłem jej zostawić. Jakaś cząstka mnie nie pozwalała mi na to. Zerknąłem w stronę Rosalie. Spała.  Wyjąłem swojego iPhone'a i zrobiłem jej zdjęcie, po czym szybko schowałem telefon, by w razie co nie była zła. Zaśmiałem się cicho i zerknąłem na zegarek. Niedługo samolot powinien wylądować w Nowym York'u. ( tu aktualnie mieszkała Rose)
-Daleko jeszcze...?
Słysząc cichy, delikatny głos dziewczyny, spojrzałem na nią z szerokim uśmiechem. Wyglądała naprawdę uroczo. Mimo iż dopiero wstała.
-Jeszcze trochę. Śpij.
Szepnąłem całując dziewczynę w czoło i okrywając swoją bluzą.
(...)
-Witam u siebie.
Rose zaśmiała się melodyjnie,a ja stawiając nogę za progiem, rozejrzałem się niepewnie, w poszukiwaniu...kogoś.
-Nie bój się, jest tylko mój brat. Chyba.
Wzruszyłem ramionami i zamknąłem za sobą drzwi, stawiając na ziemi walizkę, którą trzymałem.
-To co? Idziemy na górę?
W oczach dziewczyny dostrzegłem nietypowy blask. Uśmiechnąłem się łobuzersko i jak zaczarowany ruszyłem za nią, na górę.


_________
Podoba Wam się nowy wygląd? Będę jeszcze pewnie go dopracowywać,ale ciiii. Wszystko w swoim czasie.
Możecie głosować w ankiecie, odpowiadając czy Wam się wygląd podoba, czy też nie. Liczę na szczere opinie. (Ankieta na samym dole!)
TŁO NIE JEST MOIM DZIEŁEM! BARDZO DZIĘKUJĘ ZA POMOC PRZY TLE!!

I jak? Jest tak jak myśleliście? Allan dobrze zrobił, lecąc z Rose?

czwartek, 14 lutego 2013

4.

Całkowicie nie mogłem pojąć tego, co się teraz działo. Stałem właśnie w moim ulubionym miejscu i przytulałem się z dziewczyną, której na dobrą sprawę nie znałem. Ale...Coś w mojej podświadomości mówiło mi...mówiło,że wszystko zacznie się układać,że w końcu będzie dobrze. To możliwe?
-Rose...
-Hm?
Dziewczyna wyrwała się ze swojego zamyślenia i spojrzała na mnie swoimi niemalże czarnymi tęczówkami. Od razu się uśmiechnąłem.
-Cieszę się,że Cię poznałem.
Dziewczyna również się uśmiechnęła.
(...)
Odkąd Rose wprowadziła się do domu Bieber'ów, minęło osiem miesięcy. Osiem cudownych miesięcy z ich życia. Każde z nich zdążyło się przyzwyczaić do lokatorki i wszyscy świetnie się dogadywali. Było idealnie aż do pewnego momentu.
-Jak to wyjechała?!
Krzyk blondyna było słychać nie tylko w całym domu, ale i na zewnątrz. Chłopak stanął wyprostowany i wziął kilka dość głębokich wdechów, licząc na to,że pomogą one mu się uspokoić. Niestety tak się nie stało.
-Proszę byś tak nie krzyczał.
Ton jego matki był ostry, ale zarazem było słychać,że głos jej się łamał. Widziała ból w oczach syna. Takiego widoku nie chce żadna matka.
-A co mam zrobić?! Pozwoliliście jej wyjechać z miasta!
Niewiele myśląc chłopak złapał kluczyki do auta, które leżały na komodzie w przedpokoju i wyszedł z domu, trzaskając przy tym drzwiami dość mocno.
-Szlag by to... -Syknął kiedy już znalazł się w aucie i starał się trafić kluczykiem do stacyjki,by odpalić samochód. -Wyjechała...Śmieszne.
Chłopak kontynuując swój monolog,  w końcu odpalił samochód i ruszył prosto w stronę lotniska. Liczył,że ONA tam będzie. JESZCZE będzie. Że złapie ją zanim zdąży przekroczyć 'granicę', której on już nie zdoła.
Zatrzymując samochód przed ogromnym lotniskiem, od razu zaczął biec.
-Niech ona tam będzie...
Szepnął sam do siebie, mając nadzieję,że jego słowa nie ulotnią się za szybko, jak gdyby nic nie znaczyły. Wbiegł na ogromną przestrzeń, zapełnioną setkami ludzi.  Wiedział,że tutaj zawsze jest dużo osób, ale żeby tyle? Akurat teraz, kiedy on pilnie musi znaleźć tę jedną osobę?
-Rose!
Krzyknął tak,że mógł przysiąc iż minimum trzydzieści osób popatrzyło na niego jak na chorego umysłowo- i machając pospiesznie ruszył w kierunku dziewczyny.
-Allan? Co Ty tu robisz?
Spytała zdziwiona, odwracając się. Dobrze znała ten głos, więc nie musiała widzieć,by rozpoznać osobę, do której on należał.
-Nie pozwolę Ci byś wyjechała stąd. Nie beze mnie.
-Co? Co Ty gadasz?
-Nie pozwolę Ci. Ja bez Ciebie tu nie zostanę,słyszysz? Nie zostanę.
Szepnął i nie myśląc wiele, ujął twarz dziewczyny w swoje dłonie i nachylając się, zaczął ją namiętnie całować. Tak, stanowczo tak chciał ją zatrzymać.
-Wariat z Ciebie.
Ciemnooka się zaśmiała i odwzajemniła pocałunek, nieco go pogłębiając.


_______________________
Nie miejcie mi nic za złe. Robię z Allan'a typowego romantyka, bo takich chłopaków sama lubię i...marzy mi się coś takiego. A skoro nie mogę mieć takiego naprawdę, czemu nie mogę go stworzyć w opowiadaniu?
Troszkę może przesłodziłam, nie wiem.  Ale tak musiało być. Taka moja wola i koniec. Jak się podoba? Myślicie,że Rose zostanie ? A może Allan poleci razem z nią? Jak sądzicie?
SPYTAJ MNIE TUTAJ

sobota, 9 lutego 2013

3.

Oboje milczeliśmy. Oboje co chwila na siebie zerkaliśmy, jakbyśmy chcieli się upewnić,że wszystko gra. Ale nic nie grało. Rose siedziała oparta o moje ramię i wpatrywała się w taflę jeziora, a ja nie przerywałem tej ciszy od dobrych dziesięciu minut.
-Przepraszam...
Szepnęła dziewczyna i się wyprostowała. Zerknąłem na nią pytająco, a ona tylko wzruszyła swoimi ramionami.
-Za co?
Wytrzeszczyłem oczy, nie rozumiejąc za co ona mogła by mnie przepraszać. Za siedzenie i opieranie się o moje ramię? Śmieszne. 'Allan, ogarnij się'- zganiłem się w myślach i znowu spojrzałem na nią pytająco. Wyprostowałem się, nie spuszczając z Rose wzroku.  Słysząc za sobą dobrze znany mi głos, przekląłem pod nosem.
-Sieeeema stary! OOooo widzę,że mamy nową koleżankę.
Spojrzałem na chłopaka jak na idiotę, a on się tylko zaśmiał.
-Miło mi, Faa....
-Idź lepiej.
Szepnąłem, a on otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
-Powiedziałem,żebyś poszedł. Chyba,że chcesz,żeby ta Twoja śliczna buźka uległa wypadkowi.
-Żartujesz? Wyluzuj,przecież pójdę, ale co się dzieje? Widzę,że coś się stało.
Wstałem i kręcąc głową przytaknąłem.
-Tak właśnie, coś się stało i proszę byś poszedł.
Warknąłem,a chłopak w geście poddania się, uniósł ręce do góry i wzruszając ramionami, odszedł. Wtedy ja z powrotem siadłem obok dziewczyny. Ta wpatrywała się we mnie trochę przerażona.
-Tobie nic nie zrobię. On mnie denerwuje od jakiegoś czasu.
Westchnąłem ciężko i poprawiłem lekko włosy dłonią. Pokręciłem głową i zamilkłem. Bałem się co Rose mogła sobie o mnie pomyśleć. I to ten problem. Dziwi mnie,że w ogóle przejmuję się zdaniem kogokolwiek. To COŚ zaczynało wymykać mi się spod kontroli.
-Allan.
Uniosłem głowę i brwi w tym samym czasie, zerkając na ciemnowłosą.
-Tak?
Spytałem i delikatnie się uśmiechnąłem, ale i to zniknęło z mojej twarzy,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
-Czemu jesteś tak... obojętny na wszystko?
W tym samym momencie poczułem po raz kolejny tego dnia, lekkie ukłucie w sercu. Ona trafiała we wszystkie moje słabe punkty. To było wręcz...niemożliwe. Ktoś, kto widzi mnie od kilku godzin, już tak dobrze umie trafiać w te miejsca? Nie, to chore. Przegoniłem te dziwne myśli i spochmurniałem.
-Allan, powiedziałam coś nie tak?
Widziałem w jej oczach troskę. Troskę o...o mnie? Nie, to nie mogło być możliwe. To nawet do siebie nie pasuje. "Troska o Allana"- idiotyczne,prawda?
-Wszystko w porządku.
Wstałem czym prędzej i odwróciłem się tyłem do jeziora. Już kilka sekund później dziewczyna zrobiła to samo. Zagryzłem lekko swoją dolną wargę i kątem oka spojrzałem na brązowooką.
-Mogę?
Stanąłem przed nią i rozłożyłem ręce, dając jej do zrozumienia,że chcę się przytulić. Musiało to wyglądać śmiesznie. Chłopak 1,89cm wzrostu pyta dziewczyny, która jest od niego jakieś... 25 cm niższa, pyta się czy może ON się do niej przytulić. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Chciałem poczuć,że mam kogoś obok. Tak po prostu. A czułem,że ona jest taką odpowiednią osobą. I mnie (co ważniejsze) nie wyśmieje.
-Głupio się pytasz.
Kąciki jej ust uniosły się ku górze i sama mocniej się we mnie wtuliła. Poczułem się naprawdę szczęśliwy. Tylko...Jak to możliwe,że ledwo ją znam,a już jej zaufałem?


______________________________
Mam nadzieję,że się podoba!:) Wyjątkowo lekko mi się pisało, bez większych zahamowań czy braku pomysłów, a to cud!:)  Podoba się? Wyrażajcie wszelkie opinie! Lubię długie komentarze. Wolę takie od "Cudowne, czekam na NN", naprawdę:)
Jeśli ktoś chce być informowany o NN, niech napisze pod tą notką!:)
Kontakt można ze mną łapać również przez aska! Wszelkie pytania, sugestie- mile widziane.
SPYTAJ MNIE

środa, 30 stycznia 2013

2.

*oczami Allana*
Szybko wbiegłem na górę i wparowałem dość szybko do swojego pokoju, który znajdował się naprzeciwko schodów. Otwierając drzwi pokoju,zapomniałem się lekko schylić i wcale nie lekko, uderzyłem głową o futrynę. Do niskich nie należałem, więc tego typu sytuacje się czasem zdarzały. Mruknąłem coś pod nosem i stanąłem przed szafką, z której wyjąłem czarne spodnie, z dwoma suwakami po obu stronach, do tego zwykły, biały t-shirt,a na to czarną, skórzaną kurtkę.
***
-Gotowy.
Mruknąłem cicho, zerkając przed siebie i kiedy zobaczyłem Rose, która stała przed dużym lustrem w przedpokoju, uśmiech sam cisnął mi się na usta. Jednak gdy dziewczyna zerknęła na mnie, spoważniałem szybko. Nigdy nikomu nie pokazywałem co naprawdę myślę. Szczególnie, gdy te myśli szły w pozytywnym kierunku. Umiałem ludziom wygarniać to, co robili źle, ale jeśli chodziło o wyznanie komuś,że go lubię, bądź coś podobnego...milczałem. Nie lubiłem otwarcie mówić o swoich uczuciach i osobą, która dobrze o tym wiedziała, była moja mama. Spuściłem głowę w dół i chrząknąłem cicho, zastanawiając się co mogłem powiedzieć.
-Idziemy?
Słysząc pytania Rose, ucieszyłem się,że to nie ja musiałem rozpoczynać rozmowy. Może i nie wyglądałem, ale byłem dość...nieśmiały. Szczególnie w kwestii dotyczącej dziewczyn.Zwłaszcza tych ładnych. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zerknąłem na niższą ode mnie dziewczynę.
-Idziemy,ale...W sumie...Nie wiem co mógłbym Ci pokazać... Miasto jak każde inne...
Odpowiedziałem spokojnie i zakładając buty, wyszliśmy z domu. Rozejrzałem się, upewniając się tym samym, czy w pobliżu nie ma nikogo znajomego i odetchnąłem z ulgą.
-Chyba za mną nie przepadasz.
Kątem oka spojrzałem na ciemnowłosą dziewczynę, która swoją urodą przypominała Hiszpankę. Ciemne oczy, kręcone brązowe włosy, sięgające mniej więcej do połowy pleców.
-Mam rację?
Wyrwałem się ze swoich zamyślań o Hiszpankach i skupiłem się na tym co mówiła do mnie Rosalie.
-Nie.
Zwilżyłem wargi lekko językiem i pokręciłem głową.
-Nie znam Cię. To dlatego.
Odpowiedziałem krótko i chwilę później znaleźliśmy się w parku,nad niewielkim stawem. Siadłem nad jego brzegiem i uniosłem głowę do góry.
-Siadasz?
Spytałem, a ona uśmiechnęła się i zajęła miejsce obok mnie.
-To może chciałbyś mnie poznać?
Spytała,a ja niewiele myśląc, odpowiedziałem szybkie "tak" i puściłem jej oczko.  Brązowooka odwzajemniła ten gest, szerokim uśmiechem.
-Co chciałbyś wiedzieć?
-Wszystko... Od tego co Cię tu naprawdę sprowadziło, po to jaka jesteś.
Wyszeptałem i zerwałem źdźbło trawy, którym zacząłem się "bawić", co chwila zerkając na nastolatkę. Dziewczyna automatycznie posmutniała,a ja zrozumiałem, że nie powinienem mówić tego pierwszego, nie pytać. Po prostu. Oboje siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy. Jedną ręką objąłem dziewczynę, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie musi się o nic martwić.
Niezrozumiałe dla mnie było jedno. Kiedy na nią patrzyłem...Coś się zadziało. Coś dziwnego, czego nie umiem nawet wyjaśnić. Patrzyłem na nią w sposób, w jaki jeszcze na nikogo nie zdołałem przedtem...
Może... tym razem będzie inaczej...? Czas pokażę.
_____________________________
Gdybyście mieli jakieś pytania co do NN bądź ogólnie do mnie to zapraszam na mojego aska:)
ASK

niedziela, 20 stycznia 2013

1.

-Allan, możesz na chwilkę tutaj przyjść?
Słysząc głos matki, chłopak niechętnie wstał z kanapy, na której zalegał od dobrych dwóch godzin i stanął w drzwiach łazienki. Zerknął na kobietę, która stała przed lustrem, poprawiając fryzurę, by wyglądać jak najlepiej.
-Noooo....
Chłopak mruknął niezadowolony, stając za niższą od niego szatynką, poprawiając swoje włosy, które i tak trzymały się bardzo dobrze. Ustawione były w niewielkiego irokeza, który tylko dodawał drapieżności młodemu Kanadyjczykowi. Niebieskooka odwróciła się w stronę syna i pokręciła głową z dezaprobatą.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie.
Przybrała poważny ton i kontynuowała.
-Dzisiaj przyjeżdża do nas córka mojej dobrej znajomej z Nowego York'u, Rose.
-Ciekawe czy nasza Różyczka będzie miała kolce.
Chłopak zakpił i wycofał się z łazienki, udając się z powrotem na kanapę, lecz w połowie drogi zatrzymał go ojciec.
-Nieważne. Masz jej pomóc się tu zaaklimatyzować.
Chłopak otworzył szerzej oczy i prychnął. Uniósł jedną rękę do góry.
-A mogę teraz ja coś powiedzieć? -Zadrwił i mówił dalej. -Po pierwsze, nikim nie będę się opiekował, ani pokazywał miejsc czy co tam wymyślicie. Po drugie, to nie moja znajoma, nawet nie chcę,żeby nią była. Po trzecie... Sami się nią zajmijcie.
Nastolatek wyminął dość wysokiego mężczyznę i rzucił się na kanapę. Wziął do ręki pilota i zaczął skakać po kanałach, w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nic jednak nie wzbudziło w nim zainteresowania.
-Powiesz mi co Cię tak w ostatnim czasie zmieniło?
Słysząc poirytowany głos mężczyzny, chłopak podskoczył. Jeremy- bo tak miał na imię jego ojciec- zabrał mu z ręki pilota i rzucił go na przeciwległą kanapę.
-Ej no co...
-Nie przerywaj mi tylko odpowiedz na pytanie.
Chłopak zamilkł. Zwilżył wargi lekko językiem i kiedy już chciał się otworzyć, ten znajomy głos w głowie zakazał mu cokolwiek powiedzieć.
-Źle się ostatnio czuję.
Wyszeptał i ruszył schodami na górę, do swojego pokoju.
***
-Allan, zejdź na dół!
Blondyn otworzył zaspane oczy i niechętnie zwlókł się ze swojego dużego łóżka. Zerknął w stronę okna i widząc jak nieśmiałe promienie słońca, wpadają przez okno do pokoju, wstał i zasłonił ten widok, szybko opuszczając granatową roletę.
-Co jest...
Mruknął do siebie i tak jak stał, zszedł na dół.
-Na pewno się polubicie, Allan jest trochę nieufny. -Kobieta przerwała i widząc swojego syna, mruknęła niepewnie.- Allan, mogłeś chociaż się ubrać.
Stwierdziła a chłopak stanął przed lustrem, które aktualnie mijał. Przyjrzał się sobie uważnie. Na sobie miał jedynie spodnie z opuszczonym krokiem. Włosy niedbale opadały mu na czoło, a on nic sobie z tego nie robił.
-Przecież nie jestem nagi.
Odpowiedział, wzruszając ramionami i zbliżył się do trójki, która stała właśnie w przedpokoju. Pattie wywróciła oczami, widząc zachowanie syna i nakręcała dalej rozmowę.
-Rose, to własnie mój syn, Allan. Allan to Rose. Mam nadzieję,że się dogadacie.
Chłopak się cicho zaśmiał i zmierzył dziewczynę od stóp do głów. Miała na sobie rurki w kolorze oliwkowym, białe vansy oraz kremową bluzkę na ramiączkach, która idealnie podkreślała jej kobiece kształty.  Chłopakowi nie umknęło w tej kwestii nic. Był typowym wzrokowcem i takie widoki bardzo go cieszyły.
-Możliwe, możliwe.
Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem i chwytając dłoń dziewczyny, pocałował ją lekko. Rodzice od razu zrozumieli co chłopak ma na myśli. Tego się obawiali. Znali swojego syna,a nie chcieli żadnych problemów. Rose przyjechała tutaj nie po to by imprezować czy Bóg wie co. Jej matka była chora,a ojciec nigdy się ani nią  ani matką nie przejmował, więc jedynym wyjściem był przyjazd do Kanady.
-Allan.
Wyszeptał ojciec, a chłopak spojrzał na niego pytająco.
-Miałem być miły.
Stwierdził, tym samym lekko drażniąc się z ojcem.
-Może oprowadzisz Rosalie po okolicy?
Spytała matka,a chłopak zerknął na siebie.
-Tak, najpierw idź się ubrać.
Ponagliła go i we trójkę, bez Allan'a, udali się do salonu.

_____________
Taki początek! :D Myślałam,że wyjdzie mi lepiej,ale... Zobaczymy co będzie potem. Zapewniam, mam pomysły na następnych kilka rozdziałów, więc czekajcie!
Allan jest niczym Justin. Zmieniłam po prostu imię i to,że Allan nie jest sławny. Jednak pozostałe rzeczy, zostają niezmienne.
Podoba się? Chcecie być informowani o NN? Napiszcie w komentarzu, a ja Was zapiszę. :)
MIŁEGO DNIA!