środa, 30 stycznia 2013

2.

*oczami Allana*
Szybko wbiegłem na górę i wparowałem dość szybko do swojego pokoju, który znajdował się naprzeciwko schodów. Otwierając drzwi pokoju,zapomniałem się lekko schylić i wcale nie lekko, uderzyłem głową o futrynę. Do niskich nie należałem, więc tego typu sytuacje się czasem zdarzały. Mruknąłem coś pod nosem i stanąłem przed szafką, z której wyjąłem czarne spodnie, z dwoma suwakami po obu stronach, do tego zwykły, biały t-shirt,a na to czarną, skórzaną kurtkę.
***
-Gotowy.
Mruknąłem cicho, zerkając przed siebie i kiedy zobaczyłem Rose, która stała przed dużym lustrem w przedpokoju, uśmiech sam cisnął mi się na usta. Jednak gdy dziewczyna zerknęła na mnie, spoważniałem szybko. Nigdy nikomu nie pokazywałem co naprawdę myślę. Szczególnie, gdy te myśli szły w pozytywnym kierunku. Umiałem ludziom wygarniać to, co robili źle, ale jeśli chodziło o wyznanie komuś,że go lubię, bądź coś podobnego...milczałem. Nie lubiłem otwarcie mówić o swoich uczuciach i osobą, która dobrze o tym wiedziała, była moja mama. Spuściłem głowę w dół i chrząknąłem cicho, zastanawiając się co mogłem powiedzieć.
-Idziemy?
Słysząc pytania Rose, ucieszyłem się,że to nie ja musiałem rozpoczynać rozmowy. Może i nie wyglądałem, ale byłem dość...nieśmiały. Szczególnie w kwestii dotyczącej dziewczyn.Zwłaszcza tych ładnych. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zerknąłem na niższą ode mnie dziewczynę.
-Idziemy,ale...W sumie...Nie wiem co mógłbym Ci pokazać... Miasto jak każde inne...
Odpowiedziałem spokojnie i zakładając buty, wyszliśmy z domu. Rozejrzałem się, upewniając się tym samym, czy w pobliżu nie ma nikogo znajomego i odetchnąłem z ulgą.
-Chyba za mną nie przepadasz.
Kątem oka spojrzałem na ciemnowłosą dziewczynę, która swoją urodą przypominała Hiszpankę. Ciemne oczy, kręcone brązowe włosy, sięgające mniej więcej do połowy pleców.
-Mam rację?
Wyrwałem się ze swoich zamyślań o Hiszpankach i skupiłem się na tym co mówiła do mnie Rosalie.
-Nie.
Zwilżyłem wargi lekko językiem i pokręciłem głową.
-Nie znam Cię. To dlatego.
Odpowiedziałem krótko i chwilę później znaleźliśmy się w parku,nad niewielkim stawem. Siadłem nad jego brzegiem i uniosłem głowę do góry.
-Siadasz?
Spytałem, a ona uśmiechnęła się i zajęła miejsce obok mnie.
-To może chciałbyś mnie poznać?
Spytała,a ja niewiele myśląc, odpowiedziałem szybkie "tak" i puściłem jej oczko.  Brązowooka odwzajemniła ten gest, szerokim uśmiechem.
-Co chciałbyś wiedzieć?
-Wszystko... Od tego co Cię tu naprawdę sprowadziło, po to jaka jesteś.
Wyszeptałem i zerwałem źdźbło trawy, którym zacząłem się "bawić", co chwila zerkając na nastolatkę. Dziewczyna automatycznie posmutniała,a ja zrozumiałem, że nie powinienem mówić tego pierwszego, nie pytać. Po prostu. Oboje siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy. Jedną ręką objąłem dziewczynę, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie musi się o nic martwić.
Niezrozumiałe dla mnie było jedno. Kiedy na nią patrzyłem...Coś się zadziało. Coś dziwnego, czego nie umiem nawet wyjaśnić. Patrzyłem na nią w sposób, w jaki jeszcze na nikogo nie zdołałem przedtem...
Może... tym razem będzie inaczej...? Czas pokażę.
_____________________________
Gdybyście mieli jakieś pytania co do NN bądź ogólnie do mnie to zapraszam na mojego aska:)
ASK

niedziela, 20 stycznia 2013

1.

-Allan, możesz na chwilkę tutaj przyjść?
Słysząc głos matki, chłopak niechętnie wstał z kanapy, na której zalegał od dobrych dwóch godzin i stanął w drzwiach łazienki. Zerknął na kobietę, która stała przed lustrem, poprawiając fryzurę, by wyglądać jak najlepiej.
-Noooo....
Chłopak mruknął niezadowolony, stając za niższą od niego szatynką, poprawiając swoje włosy, które i tak trzymały się bardzo dobrze. Ustawione były w niewielkiego irokeza, który tylko dodawał drapieżności młodemu Kanadyjczykowi. Niebieskooka odwróciła się w stronę syna i pokręciła głową z dezaprobatą.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie.
Przybrała poważny ton i kontynuowała.
-Dzisiaj przyjeżdża do nas córka mojej dobrej znajomej z Nowego York'u, Rose.
-Ciekawe czy nasza Różyczka będzie miała kolce.
Chłopak zakpił i wycofał się z łazienki, udając się z powrotem na kanapę, lecz w połowie drogi zatrzymał go ojciec.
-Nieważne. Masz jej pomóc się tu zaaklimatyzować.
Chłopak otworzył szerzej oczy i prychnął. Uniósł jedną rękę do góry.
-A mogę teraz ja coś powiedzieć? -Zadrwił i mówił dalej. -Po pierwsze, nikim nie będę się opiekował, ani pokazywał miejsc czy co tam wymyślicie. Po drugie, to nie moja znajoma, nawet nie chcę,żeby nią była. Po trzecie... Sami się nią zajmijcie.
Nastolatek wyminął dość wysokiego mężczyznę i rzucił się na kanapę. Wziął do ręki pilota i zaczął skakać po kanałach, w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nic jednak nie wzbudziło w nim zainteresowania.
-Powiesz mi co Cię tak w ostatnim czasie zmieniło?
Słysząc poirytowany głos mężczyzny, chłopak podskoczył. Jeremy- bo tak miał na imię jego ojciec- zabrał mu z ręki pilota i rzucił go na przeciwległą kanapę.
-Ej no co...
-Nie przerywaj mi tylko odpowiedz na pytanie.
Chłopak zamilkł. Zwilżył wargi lekko językiem i kiedy już chciał się otworzyć, ten znajomy głos w głowie zakazał mu cokolwiek powiedzieć.
-Źle się ostatnio czuję.
Wyszeptał i ruszył schodami na górę, do swojego pokoju.
***
-Allan, zejdź na dół!
Blondyn otworzył zaspane oczy i niechętnie zwlókł się ze swojego dużego łóżka. Zerknął w stronę okna i widząc jak nieśmiałe promienie słońca, wpadają przez okno do pokoju, wstał i zasłonił ten widok, szybko opuszczając granatową roletę.
-Co jest...
Mruknął do siebie i tak jak stał, zszedł na dół.
-Na pewno się polubicie, Allan jest trochę nieufny. -Kobieta przerwała i widząc swojego syna, mruknęła niepewnie.- Allan, mogłeś chociaż się ubrać.
Stwierdziła a chłopak stanął przed lustrem, które aktualnie mijał. Przyjrzał się sobie uważnie. Na sobie miał jedynie spodnie z opuszczonym krokiem. Włosy niedbale opadały mu na czoło, a on nic sobie z tego nie robił.
-Przecież nie jestem nagi.
Odpowiedział, wzruszając ramionami i zbliżył się do trójki, która stała właśnie w przedpokoju. Pattie wywróciła oczami, widząc zachowanie syna i nakręcała dalej rozmowę.
-Rose, to własnie mój syn, Allan. Allan to Rose. Mam nadzieję,że się dogadacie.
Chłopak się cicho zaśmiał i zmierzył dziewczynę od stóp do głów. Miała na sobie rurki w kolorze oliwkowym, białe vansy oraz kremową bluzkę na ramiączkach, która idealnie podkreślała jej kobiece kształty.  Chłopakowi nie umknęło w tej kwestii nic. Był typowym wzrokowcem i takie widoki bardzo go cieszyły.
-Możliwe, możliwe.
Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem i chwytając dłoń dziewczyny, pocałował ją lekko. Rodzice od razu zrozumieli co chłopak ma na myśli. Tego się obawiali. Znali swojego syna,a nie chcieli żadnych problemów. Rose przyjechała tutaj nie po to by imprezować czy Bóg wie co. Jej matka była chora,a ojciec nigdy się ani nią  ani matką nie przejmował, więc jedynym wyjściem był przyjazd do Kanady.
-Allan.
Wyszeptał ojciec, a chłopak spojrzał na niego pytająco.
-Miałem być miły.
Stwierdził, tym samym lekko drażniąc się z ojcem.
-Może oprowadzisz Rosalie po okolicy?
Spytała matka,a chłopak zerknął na siebie.
-Tak, najpierw idź się ubrać.
Ponagliła go i we trójkę, bez Allan'a, udali się do salonu.

_____________
Taki początek! :D Myślałam,że wyjdzie mi lepiej,ale... Zobaczymy co będzie potem. Zapewniam, mam pomysły na następnych kilka rozdziałów, więc czekajcie!
Allan jest niczym Justin. Zmieniłam po prostu imię i to,że Allan nie jest sławny. Jednak pozostałe rzeczy, zostają niezmienne.
Podoba się? Chcecie być informowani o NN? Napiszcie w komentarzu, a ja Was zapiszę. :)
MIŁEGO DNIA!